niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 78♥♥

BARDZO dawno nie był tak długiego rozdziału.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo był on dla mnie wielkim wyzwaniem <3
Miłego czytania,
Liriwki,
*ODP na pytanie czytelniczki: Nie, nie dopłacałam nic do bloga, aby był on na tak długi czas, nie zarabiam na blogu, ale też nie wkładam w niego pieniędzy. Mam standardowe konto blogger, a możliwości sami widzicie ;)
----------

Poczułam nieziemski chłód pod swoim ciałem. Ręką natrafiłam na coś dużo cieplejszego w porównaniu do reszty.
-Vicki.-usłyszałam cichy szept.
Ula.
Wszystkie wspomnienia wróciły. Gwałtownie usiadłam sycząc z przeszywającego bólu pulsującego w mojej głowie. Bałam się dotknąć powstałej rany. Czułam, że nie jest z nią najlepiej.
Przyzwyczaiłam wzrok do umiarkowanego oświetlenia i przybliżyłam się do przyjaciółki. Miała sine usta i też nie wyglądała zbyt dobrze. Mimo wszystko nie miała na sobie żadnych widocznych ran ani krwi.
Zdjęłam nasze szpilki i pomogłam jej usiąść. W rogu zauważyłam koc i dużą butelkę wody. Bardzo cicho prześlizgnęłam się na tamtą stronę i wróciłam trzymając butelkę w ręce i pled pod pachą.
Koc rozłożyłam na zimnym betonie, a kiedy już na nim usiadłyśmy okryłam nim nasze wyziębione kończyny.
Pokój był mały, bez okien, z jednymi drzwiami, chyba metalowymi.
Zdałam sobie sprawę, że nadal mam na sobie sylwestrowy strój, nie wiedziałam jak się tutaj znalazłyśmy. Straciłam przytomność na dość długi czas. Sama się sobie dziwiłam, ale chciałam się dowiedzieć co tak właściwie się tutaj dzieje. Nie bałam się tego kogo zobaczę w drzwiach. Nie wiedziałam, czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę, że zniknęłyśmy. Nie wiedziałam ile czasu minęło od naszego zniknięcia. Wiedziałam jednak, że nie były to żarty. Nikt nie posunąłby się do krzywdzenia nas w taki sposób dla dobrego żartu.
Wtedy zorientowałam się, że od jakiegoś czasu wpatruję się w moją torebkę. Szybko sięgnęłam po nią i przyciągnęłam do siebie.
Kiedy ją otworzyłam zobaczyłam portfel, telefon, naszyjnik od Harrego z samolocikiem. Założyłam go na szyję. Zaraz, zaraz..co tutaj robi telefon? Dlaczego go nie zabrali? Chwyciłam go i szybko włączyłam. Na tapecie pojawił się Niall i po niecałych 2 sekundach telefon znów się wyłączył. Odwróciłam aparat w dłoniach. Ktoś majstrował przy baterii.
-Ktoś bawi się z nami w jakąś chorą gierkę- podzieliłam się przemyśleniami z Ulą.
Dziewczyna rozpłakała się pokazując, że jej telefon tak samo nie działa.
Pomyślałam o Niallu i Harrym. O Liamie, Louisie, Zaynie. O Ewce i Kindze. Czy one są bezpieczne? Czy ktokolwiek zauważył nasze zniknięcie? Modliłam się, żeby już nas szukali, a jednocześnie byłam tego pewna. Przypomniałam sobie, że byłam umówiona z chłopcami. Musieli zauważyć, że coś jest nie tak, kiedy sie nie pojawiłam w wyznaczonym miejscu.
Oparłam głowę o ścianę głaszcząc Ulę po włosach, a ta cicho płakała. Głupio myślałam o tym, że to całe zajście ma jeden plus. Nie dowiedziałam się o co chodzi chłopcom, nie musiałam dodatkowo cierpieć. Mimo to byłam tak bardzo ciekawa. Nie wiedziałam dlaczego, ale bardziej bolało mnie serce niż głowa. GŁOWA. Sięgnęłam dłonią do rany. Po ręce wręcz płynęła gęsta bordowa ciecz.
Krew. Ból.
Znowu straciłam przytomność.

***
-Nie mogły uciec- tłumaczyła nam Ewka kolejny raz.
-Chłopcy, myślcie trzeźwo. Ula kocha Louisa a Vicki kochała zarówno Harrego jak i Nialla. Nie przestraszyłaby się tego, że chcecie z nią porozmawiać. 
-A ja nadal nie rozumiem, jak wcześniej mogliście przed nami to ukrywać- mówiła Kinga. 
Sytuacja wymagała tego, że musiałem o wszystkim powiedzieć. Nie tylko Niallowi i Zaynowi. Nie tylko Ewce. Wiedzieli już wszyscy. Oprócz tej, o którą tak właściwie chodziło.
Do pokoju wszedł Zayn. 
-Policja została powiadomiona, ale powiedzieli, że w dzień po sylwestrze mają specjalne zasady. Musi upłynąć cały kolejny dzień, żeby mogli zgłosić zaginięcie. Musimy poczekać do wieczora. 
-Chyba kogoś pojebało!- wykrzyknął Louis- Moją dziewczynę porwano. Moją przyjaciółkę porwano. A oni będą wpierdalać pączki i czekać na cud. 
-Lou ma rację. Musimy zacząć ich szukać na własną rękę- powiedział Niall. 
-Ale dzwoniliśmy już wszędzie.- powiedziałem. 
-Hazz, pogódź się z tym, że poszukiwanie wcale nie musi zamykać się na znajomych. Musisz wziąć pod uwagę to, że ktoś naprawdę je porwał. - tłumaczył mi Liam. 
Po moim policzku spłynęła łza. 
-To wszystko nasza wina. 
-MAM!- wykrzyczał Zayn.
-Co jest? 
-Pamiętacie jak mieliśmy takie aplikacje na telefon? Zabezpieczaliśmy je przed kradzieżą. Mamy takie małe GPS'y wmontowane w obudowy. Vicki też ma. Kiedy kupowałem jej telefon kazałem coś takiego założyć. 
-Ula też to ma!- dodał Louis. 
-Jesteś genialny. Chodźmy do studia, tam jest komputer, który potrafi to namierzyć. 
Pobiegłem po schodach najszybciej jak mogłem. Włączyłem laptopa i wpisałem dane telefonu Vicki. Potem Louis wpisał te z telefonu Uli. 
-Manchester...
Tak daleko.
-Zbierać się. Zayn, drukuj mapkę. Jedziemy.
-N-Niall... a co jeśli one uciekły?
-Harry,  przynajmniej dowiemy się dlaczego.
Poszliśmy zabrać ze sobą kilka potrzebnych rzeczy. Ale ja poszedłem do jej pokoju. Otworzyłem jej szafę i spakowałem ubrania dla NIEJ. Podsunąłem ten sam pomysł Louisowi. Chwilę potem już siedziałem w samochodzie i czekałem na Zayna i Liama.
Wyszli z domu niosąc w rękach dwie czarne torby. Zayn usiadł za kierownicą. Liam z przodu obok.
-Co jest w tych torbach?
-Nasze kije do baseball'a.- powiedział Zayn i wyjechał z podjazdu.
-Po co nam ki.... aha.
-Tak się składa, że może być niebezpiecznie, Hazz. I nie żartuję. Ula i Vicki by nie uciekły. Kochały nas wszystkich.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że sytuacja jest naprawdę poważna i nie mogłem dłużej tego znieść

*** *** 
Zawsze chciałam być tą odważną, tą silną. Moje przyjaciółki kochały mnie za to, że płakałam w samotności, a dla nich byłam oazą spokoju, która ma radę na wszystko. Tym razem nie chciałam zawieść mojej przyjaciółki. Ula leżała mi na kolanach, udało jej się zasnąć. 
Zawsze śmieszyły mnie te sytuacje w dennych filmach, kiedy dwie przyjaciółki zachowują się jak zakochane homoseksualistki i opiekują się sobą do granic obrzydzenia. Teraz jednak zaczynałam to rozumieć. Miałam potrzebę trzymania jej za rękę, bo wiedziałam, ze jeśli ją puszczę, to wszystko pójdzie na marne. Obudzi się, rozpłacze. To ja byłam tą, która w tej sytuacji bierze za wszystko odpowiedzialność i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.
Drzwi szczęknęły, wciągnęłam gwałtownie powietrze. A potem ją zobaczyłam. I w sumie... nawet nie byłam zdziwiona. 

***
-Zayn, już tędy jechaliśmy. Nie mogę znaleźć tego miejsca na GPS'ie, mamy tylko mapę. Więc zacznij mnie do cholery słuchać! Musimy postać chwilę w tym korku, bo to jedyna droga, rozumiesz? 
-Chłopaki, możemy się zatrzymać? Chyba mi niedobrze.- powiedział Louis. 
Zayn zjechał na pobocze, a chłopak wyskoczył na zewnątrz. Pochylił się nad krzakami w wiadomym celu. 
-Lou, powinieneś coś zjeść. - powiedział Harry. - pójdę na stację i kupię Ci jakiegoś tosta. 
Wyciągnąłem gumy ze schowka w samochodzie i podałem je Louisowi.
-Nie martw się stary, wszystko będzie dobrze. One nie są takie bezbronne. Jestem pewny, że razem dają sobie radę. Wiesz jaka jest Vicki. A Ula przy niej jest dużo odważniejsza. 
Pięć minut później do samochodu wrócił Harry i każdy z nas dostał tosty. Miła odmiana, patrząc na to, że chyba nikt nie jadł od 10 godzin.
Ruszyliśmy dalej. Musieliśmy odnaleźć nasze dziewczyny. 

*** ***
-Lexi?
-Jaka ty jesteś bystra, kochanie- odparła blondynka. 
-Śmieszna żmija, niespotykane-obdarzyłam ją sztucznym uśmiechem. 
Dziewczyna miała na sobie botki na cienkim słupku, czarne skórzane legginsy i długą złotą tunikę. Jej włosy były lekko potargane, ale makijaż nadal idealny. Podejrzewam, że również nie zmieniła stroju od sylwestra. 
-To chyba nadszedł czas, żebyś nam powiedziała czemu zawdzięczamy tak wspaniałą gościnność?
-A źle ci, kochanie? 
-Jeszcze jedno kochanie, a zwymiotuję. 
-Nie denerwuj mnie!- zrobiła dwa kroki w przód. Ale zaraz potem się cofnęła. 
-Nie mogę jej nic zrobić. Jeszcze nie.- szeptała sama do siebie. 
Jakby miała coś z głową.
-Lexi, szybko z nią gadaj! Pamiętaj, że druga jest moja.
To był męski głos. Już nie był tak przyjemnie.
-No więc? Po co nas tutaj trzymasz? - postanowiłam grać odważną. 
-A jak myślisz? Jedno imię. Na H. 4 litery. 
-Harry. To 5 liter, intelektualistko. 
-NIE PRZEGINAJ! 
-Lexi!- to znowu ten głos. 
-Przepraszam. -znowu szeptała... do siebie. 
-Więc skoro mówisz o Harrym. Nie rozumiem o co chodzi. Nie jesteśmy razem. Zostawił mnie. Z resztą chyba dla ciebie, prawda? Powiedz, jeśli się mylę.
-Ty głupia suko!
Pochyliła się nade mną i chwyciła ręką naszyjnik na mojej szyi. Naszyjnik od niego... .
A potem zerwała mi go z szyi. Jednym energicznym ruchem. Czułam jak łańcuszek przez chwilę wbija mi się w skórę, przecina ją. Do oczy napłynęły mi łzy. 
-I co?! I myślisz, że z nim nie jesteś i to wystarczy?! - darła się jak opętana.-To teraz słuchaj! Bo więcej nie powtórzę! Nienawidzę cię za to, że zabrałaś mi mojego chłopaka. Rozumiesz?!
-To chyba ty mi go zabrałaś... - mówiłam spokojnie, ze łzami w oczach. 
Nawet nie zauważyłam, że Ula siedziała koło mnie i patrzyła na nią z uwagą. 
-Znałam go wcześniej, dużo wcześniej. A potem mi go zabrałaś. I nadal byłby z tobą gdyby nie mój świetny plan. 
-O czym ty mówisz, LEXI ?
-A co, myślisz, że twój chłoptaś przestał cię kochać z dnia na dzień? Ale z ciebie głupia dziwka. Szantażowałam go. Powiedziałam mu, że zrobię ci krzywdę, jeśli ze mną nie będzie. A on na to poszedł. Tak samo głupi jak ty. Myślał, że nie zauważę, jak się na ciebie gapił. Wiesz jakie to uczucie, kiedy się z nim kochasz, a on nazywa cię imieniem innej? WIESZ JAKIE TO UCZUCIE?!- jej twarz była czerwona, mokra od płaczu.- On cię kocha! I mnie zostawił! Pamiętasz twój wypadek? Jaka szkoda, że nie udało mi się ciebie przejechać! Miałaś zginąć!
-Ty wredna suko!- usłyszałam głos Uli. 
-Zamknij się! Tobą się zajmie ktoś inny! A ty, słuchaj. Powiedziałam mu, że musimy być razem. Nie zgodził się. Wskoczyłam mu do łóżka. I mimo, że był po alkoholu to po prostu zadzwonił po taksówkę i odesłał mnie do domu. Jest takim cholernym ideałem. Wtedy mu powiedziałam, że jeśli cię nie zostawi, to coś ci zrobię. i wiesz co? Ja nie rzucam słów na wiatr. Jesteś tu po to, żeby nigdy więcej cię nie znalazł. Żeby nie powiedział ci tego co chciał powiedzieć wczoraj. Nie udawaj zdziwionej. Miałam tam swoich ludzi. Od dawna. Nie wyjdziesz stąd żywa, rozumiesz?!
Jej słowa ścięły krew w moich żyłach, zaczęłam się trząść. , Myśl, bądź odważna' mówiłam sobie w myśli. 
-Wypuść Ulę.- wyszeptałam. 
-Co?- prawie krzyknęła moja przyjaciółka.
-Wypuść ją.-powtórzyłam- Nie jest ci do niczego potrzebna. 
-Myślisz, że fatygowałabym się po was dwie, gdybym nie miała powodu? 
Lexi zastukała w drzwi. I do środka wszedł chłopak. Znajomy, ale skąd?
-Paweł?- pisnęła Ula. 
Chłopak z Polski, z pokazu mody. 

***
-To musi być tutaj!-  wyskoczyłem z samochodu. 
-Harry, kretynie! Wracaj tutaj! - usłyszałem.
-Tam może być niebezpiecznie. Może jeszcze zaczniesz krzyczeć coś w stylu , Jestem Harry Styles i przybyłem ratować swoją ex dziewczynę', co? 
Mieli rację. 
Cicho zaparkowaliśmy przy lesie. Z bagażnika wyjęliśmy kije, każdy dostał swój. Nawet dziewczyny, które obiecały, że zostaną w samochodzie. Na wszelki wypadek. 
-Czuję się jak ninja. - usłyszałem śmiech. 
-KINGA!- skarcili ją wszyscy. 
-No przepraszam, przepraszam. Wiecie, że idiotycznie reaguję na stres. Pójdę już do samochodu.
Dziewczyny siedziały w aucie, Zayn zamknął je od zewnątrz i ruszyliśmy lasem w stronę szarego pustostanu. Tutaj nie padał śnieg, było nawet ciepło, pociłem się. Ale podejrzewam, że miało to więcej wspólnego z moim stresem niż temperaturą. 
Obeszliśmy całą ruinę dookoła, żeby sprawdzić, czy nie ma tam żadnych ludzi. Z zewnątrz czysto.
- Chyba wchodzimy, chłopcy.- powiedział Liam.
-Trzymamy się razem. Żadnego rozdzielania ani pochopnych decyzji. Zdajcie sobie sprawę, że mogą mieć broń.
Zayn był naprawdę zestresowany. Dopiero teraz widziałem jak kocha Vicki, i nie pogodziłby się ze stratą najlepszej przyjaciółki. Tylko ta świadomość trzymała go w garści i pozwalała zachować zimną krew. To on i Liam tutaj dowodzili, organizowali i trzeźwo myśleli.
Zobaczyłem otwarte wejście i pokazałem palcem w tamtym kierunku. Zayn kiwnął głową i nakazał, żebyśmy byli cicho. Powoli przesuwaliśmy się w tamtą stronę. Malik pierwszy, po nim Louis, potem ja i Niall, pochód kończył Liam.
Pokoje wewnątrz były puste, ściany szare, odpadał z nich tynk lub farba. Podłoga była w stanie surowym.
-Wygląda mi to na jakieś magazyny- powiedział Lou.
-Teraz już wiemy, że dziewczyny nie uciekły. Rozdzielmy się. Ja i Liam sprawdzamy wszystkie pokoje z przodu. Lou i Niall idźcie do piwnicy. Hazz, musisz iść sam sprawdzić te dwa pokoje o tam.- pokazał Zayn.- dasz radę?
-Jasne, jestem tak wkurzony, że chyba zaraz kogoś pobiję.
-Komórki w gotowości, pamiętajcie, w razie czego wysyłacie sms'a grupowego do wszystkich. O jakiejkolwiek treści, jasne? 
Już ich nie słuchałem. chwyciłem mocniej kij i poszedłem w moją stronę, chwilę później usłyszałem kroki Nialla i Louisa na schodach do piwnicy, które były zaraz obok mnie.
Wszedłem do pierwszego pomieszczenia i nie słyszałem nic poza moim zdenerwowanym, płytkim oddechem. Zrobiło mi się gorąco, łzawiły mi oczy, zacząłem się dusić. Usiadłem w kącie pokoju i schowałem głowę między kolanami, poczułem wyraźny zapach pleśni, na którą miałem uczulenie. Wychyliłem się przez okno, które nie miało szyby. Musiałem pooddychać świeżym powietrzem.

-Kinga, śpisz?- zapytałam.
Nie odpowiedziała.
Niesamowite, że podczas takiego stresu ona postanowiła po prostu zasnąć. Ja nie miałam zamiaru słuchać chłopaków. Chwyciłam kij i cicho wysiadłam z samochodu. Prześlizgnęłam się do drzwi od drugiej strony niż chłopcy, postanowiłam wejść do pierwszego pokoju po lewej i tak właśnie zrobiłam. Zapach w środku był dziwny i duszący, postanowiłam, że przejdę dalej, ale usłyszałam rozmowy od innej strony budynku. Ukryłam się za wejściem.

Usłyszałem cichy szelest, spojrzałem w dół i zobaczyłem, że pod oknem ktoś przechodzi. Jakiś chłopak. W pierwszej chwili chciałem do niego zagadać, ale potem zdałem sobie sprawę, że może nie być tym przyjaźnie nastawionym. Zaraz potem usłyszałem płacz. Cichy.
-Zamknij się!- to był ten facet.
I zobaczyłem ją. Zobaczyłem Ulę. Szła zaraz za nim. Z okna dosięgłem jej ramienia.
Przycisnąłem palec do ust.
Kiwnęła głową.
,Vicki' ruszyłem ustami.
Pokazała mi palcem w kierunku następnego pokoju. 
,Wyciągnę was' 
Znowu zaczęła płakać, a kiedy schowałem się w pomieszczeniu usłyszałem, jak koleś znowu coś do niej krzyczy. Tym razem w języku, którego nie rozumiałem.Wyjąłem telefon i wysłałem sms'a.

~Widziałem Ulę. Jakiś koleś ją prowadził na zewnątrz. Myślę, że wchodzą do środka od drugiej strony. Uspokójcie Louisa i idźcie w tamtą stronę. Ja chyba wiem gdzie jest Vicki.
Jedyny sms jakiego dostałem był od Nialla. 
~Ratuj ją stary.
, Tak zrobię' - pomyślałem. 
*** ***
Nie mogłam uwierzyć w to co ta dziewczyna mi powiedziała. Siedziałam w kącie i płakałam. Paweł zabrał Ulę. Nie miałam pojęcia co mam robić. Lexi wyszła, ale powiedziała, ze jeżeli spróbuję uciec to mnie zabije. Teraz nawet nie miałam ochoty uciekać, nie miałam ochoty na nic. Harry mnie kochał. I nigdy nie chciał ze mną zerwać. Gdyby nie ona, to pewnie nadal bylibyśmy parą. Kocham go i nie mogę sobie tego wybaczyć, że ranię Nialla. Pewnie o tym chcieli ze mną porozmawiać podczas sylwestra. Nie mam pojęcia co zrobię, jeżeli uda mi się stąd wydostać. Pewnie skoczę na szyję pierwszemu, którego zobaczę. 
Chciałabym porozmawiać z Harrym, dowiedzieć się wszystkiego z jego ust. Miałam tego dość. Krew płynęła mi z policzka, który chwilę temu został podrapany przez tipsy tej suki. 
Najbardziej bałam się o Ulę. Paweł nie był normalny i bliżej mu było do napalonego psychopaty niż do litościwego chłopaka. Tak bardzo nie chciałam, żeby coś jej zrobił.
W tym momencie usłyszałam kroki. Wstrzymałam oddech. Skuliłam się w kącie i czekałam. Drzwi się otworzyły. Zamknęłam oczy. 
-Vicki.
Szept. Słodki, znajomy. Ochrypły szept Harrego. 
Zachłysnęłam się powietrzem i rzuciłam na chłopaka. Oplotłam nogi wokół jego talii i wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi. Harry podtrzymał moje biodra i zamknął drzwi. Przyparł mnie do zimnej ściany, a ja zaczęłam płakać.
-Wiedziałam, że nas znajdziesz. Widziałeś Ulę? Co z Ulą?
-Vic, spokojnie. Reszta po nią idzie. Ja tak... tak się cieszę, że cię znalazłem. Ja...
Przycisnął swoje wargi do moich, a ja odleciałam. Nie czułam tego od tylu miesięcy. To tak jak przeżywać pierwszy pocałunek po raz kolejny. Jego ciepłe usta zachłannie próbowały być bliżej moich. Poczułam przyjemne mrowienie w dole żołądka.
-Haz, nie, nie możemy... Niall.
-Kocham cię i nie dam rady bez ciebie, rozumiesz? Ja nie potrafię żyć. Porozmawiam z nim, obiecuję. On musi zrozumieć, inaczej nie wiem co ze sobą zrobię. Gdybyś ty mnie nie kochała... wtedy byłoby łatwiej. Powiedz mi! Powiedz mi, ze mnie nie kochasz!
-Ja...
-Powiedz, Victoria.- wyszeptał.
-Nie mogę cię okłamać. Nie mogę ci tego powiedzieć, bo jest zupełnie na odwrót. Kocham cię.
Chłopak usiadł na podłodze, a ja koło niego.
-Lexi!-poderwałam się.
-Co ?
-Lexi, ona tutaj wróci. To ona nas porwała. Z Pawłem. Byłym chłopakiem Uli.
-Żartujesz sobie? To wszystko sprawa Lexi?
-Hazz... ona mi powiedziała tyle rzeczy o tobie, o was.... o nas. Nie wiem co myśleć.
-Obiecuję ci, że jak się stąd wydostaniemy, to opowiem ci o wszystkim. Zaufaj mi. Napisze do chłopaków i zaczekamy tutaj, aż nas znajdą. Oni muszą zająć się tym całym Pawłem czy jak mu tam. Widziałem jak prowadził Ulę.
Wyciągnął telefon i napisał sms'a
~ Mam Vicki. Cała i zdrowa. Wysyłam sygnał, przyjdźcie jak znajdziecie Ulę. 
Wysłał to do całej grupy i objął mnie ramieniem. Pocałował mnie w skroń.
-Kto ci to zrobił?- zapytał gładząc mój policzek.
-Lexi.
-Przysięgam, że jeśli tutaj wejdzie to będę miał ochotę ją zabić.
I w tym momencie usłyszałam krzyk.

*** ***
Słyszałem jej krzyk. 
-To Ula! 
Pobiegłem w tamtym kierunku a za mną cała reszta chłopaków. Zobaczyłem duże czarne drzwi. nacisnąłem klamkę. 
W rogu pokoju siedziała Ula. Jej sukienka była zsunięta do pasa. Tusz spływał jej po policzkach. Nad nią stał jakiś koleś. Krew się we mnie zagotowała. Odwrócił się w moim kierunku, a ja wyprowadziłem idealny cios w jego szczękę. Krew popłynęła z jego nosa, kiedy zetknął się z moją pięścią, usłyszałem dźwięk łamania kości. A potem upadł na podłogę i stracił przytomność. 
-Loui!-krzyknęła moja dziewczyna. 
Padłem na kolana i przytuliłem ją do siebie.
-Nie wchodźcie!- krzyknąłem do chłopaków. W tym momencie znikąd pojawiła się Ewka. 
-Zadzwoniłam na policję. Błagam nie pytajcie co tutaj robię. Idę z Niallem po Vicki i Harrego. 
Przytaknąłem głową i odwróciłem się do Uli. 
-Czy on...?
Pokręciła głową. Wypuściłem powietrze. 
-Nie zdążył.- załkała mi w ramiona.
Zdjąłem z siebie bluzę, pomogłem dziewczynie ją założyć i zapiąłem zamek. 
-Chodź kochanie, porozmawiamy w domu. 

Chwilę potem wszyscy wychodziliśmy na zewnątrz. Zobaczyłem Harrego, który obejmował rozdygotaną Victorię. Spojrzałem na Nialla,ale ten nie oderwał wzroku od podłogi. Miałem wrażenie, że moja przyjaciółka wybrała. I mimo że kocham każdego z chłopaków jak brata, to wiedziałem, że dokonała słusznego wyboru. Harry nie potrafił bez niej żyć. To jak niesprawiedliwa miłość. Gdyby Niall był pierwszy, pewnie to on teraz trzymałby ją przy sobie. Ale Vicki i Hazz przez ten cały czas nauczyli się żyć ze sobą, nie potrafili żyć oddzielnie i wiedziałem, że blondyn zdaje sobie z tego sprawę. W tej bitwie to on jest silniejszy, ale musi odpuścić. Poradzi sobie. Wierzę w to. 
 Wtedy zza budynku wybiegła Lexi i uciekła w stronę lasu, chyba znalazła leżącego Pawła i domyśliła się co się dzieje. Zabrzmiały policyjne syreny i zobaczyłem jak blondynka wpada w ramiona jednego z policjantów. Udało nam się! Ocalić największe skarby naszego życia. 
Kiedy wsiedliśmy do samochodu, Kinga nadal spała. Vicki usiadła koło niej i dała jej buziaka w policzek. 
-Li? - zapytał zaspana. 
-Chciałabyś kochanie.- odparł. 
-Znaleźliście je? 
-No nie wiem. -odparła Ula. 
-O matko! Dziewczyny! Czy... czy ja naprawdę przespałam całą akcję ? 
-Na to wygląda. - powiedziała Ewka łącząc w uścisku wszystkie dziewczyny. 


*** Vicki ***
-Proszę bardzo.- powiedział Harry podając mi herbatę i siadając koło mnie na łóżku. 
Oparłam się o ścianę i wypiłam łyk parującego napoju. Moje mokre włosy spadały na plecy, a zapach żelu pod prysznic rozchodził się po całym pokoju Harrego. Policja opuściła już nasz dom i zerlała nasze zeznania. Louis nie poniesie żarnych konsekwencji w związku z pobiciem Pawła. Uznano, że działam we własnej obronie, a przy chłopaku znaleziono broń. Lexi siedzi już w areszcie, a chłopak wybudza się w szpitalu pod nadzorem funkcjonariuszy i lekarzy.
-Chyba czas, żebym ci wszystko opowiedział. Od początku do końca.
Nie odezwałam się. Czekałam na wyjaśnienia.
-Zacznijmy od tego... że Lexi była kiedyś moją dziewczyną. To takie bardzo stare czasy. Miałem 15 lat i chciałem być fajny, więc umawiałem się z największą suką ze szkoły. Pamiętam jak moja mama jej nienawidziła-zaśmiał się.-  Ale to szybko się skończyło. Ja byłem głupim wrażliwym chłopakiem, a ona nie potrafiła kogoś kochać. Zdradzała mnie na prawo i lewo. Tak, Lexi puszczała się w wieku 15 lat. Wróćmy do tematu. Zerwałem z nią, kiedy się dowiedziałem i w sumie nie była jakaś smutna z tego powodu, dopóki nie poszedłem do X-Factora. Wtedy stała pod moim domem i krzyczała, że chce do mnie wrócić. I prawda jest taka, ze chodziło jej tylko o kasę. Najpierw się ze mnie śmiała, a kiedy zaczęliśmy śpiewać w półfinale, nagle chciała do mnie wrócić. Nie chciała mi dać spokoju, ale kiedy wyjechałem z mojego miasta, pozbyłem się jej. Tak przynajmniej myślałem. Do czasu. Wtedy okazało się, że nie da mi spokojnie z tobą żyć. Byłem najszczęśliwszy na świecie. Planowałem z tobą resztę mojego życia, a ona postanowiła to rozwalić. Pamiętasz nasze wakacje?- na wspomnienie uśmiech zagościł na mojej i jego twarzy- wtedy już od jakiegoś czasu nas obserwowała. Pisała do mnie okropne sms'y i w tym dniu już przegięła. Musiałem się  z nią spotkać. Mieszkała wtedy nad nami. Chciałem jej powiedzieć, ze mam już dość, że nie ujdzie jej to na sucho. Ale ona miała na mnie coś gorszego. Miała moją słabość. Ciebie. Powiedziała, że ma tylu ludzi w moim otoczeniu, którzy są po jej stronie, że jak tylko coś przeskrobię, to od razu się na ciebie rzucą. Nie mogłem ryzykować. Musiałem wtedy cię zostawić. Udawać, że cię nie kocham. Nie mogłam pozwolić, żeby coś ci się stało.
-Co było dalej Hazz? Dlaczego nas porwali, skoro robiłeś tak jak chciała. Pamiętasz mój wypadek? To była ona. To Lexi chciała mnie przejechać.
-Domyślałem się. Chciała mnie postraszyć, bo powiedziałem, że dłużej nie będę udawał. Powiedziałem jej, że cię kocham. Że na siłe nie da się tego zmienić. Ja... ja się z nią przespałem Vicki. -po jego policzku spłynęła łza. - Tak bardzo przepraszam. Żałuję tego najbardziej na świecie. Wiem, że może mi nie wybaczysz, ale musiałem. Chciałem, żebyś była moja ostatnią partnerką we wszystkim i w życiu sobie nie wybaczę tego co zrobiłem.
-Shh, Harry, Już dobrze. Wiem o tym, powiedziała mi. -przytuliłam chłopaka do siebie i pocałowałam jego włosy, które jak zawsze pachniały jabłkami.
-Jak to... wiesz i... i nie brzydzisz się mną? Ja myślałem, ze nigdy mi tego nie wybaczysz.
-Nie zdradziłeś mnie Hazz, ona cię szantażowała, a to zmienia cały punkt widzenia.
-Nawet nie wiesz jak fatalnie się z tym czułem. Jakbym był brudny. Stałem godzinę pod prysznicem zmywając ją z siebie. Myślałem wtedy o tobie, stwierdziłem, ze tak będzie łatwiej... chyba nawet...
-Nazwałeś ją moim imieniem.- dokończyłam szeptem.
-A potem... wyszedłem, zostawiłem ją. Nie mogłem obudzić się koło niej. Zostawiłem ją, a ona zrozumiała, że nadal cię kocham i tak naprawdę to była kwestia czasu. Przestała się do mnie oddzywać, już nie pisała. Wiedziałem,  że ona tak po prostu nie odpuści. Ale nie miałem pojęcia, że posunie się do czegoś takiego. Ale jesteś tutaj. Ze mną. Cała i zdrowa i to jest najważniejsze.
Pocałował mnie w czoło.
-Hazz, muszę iść porozmawiać z Niallem.
-Idź do niego teraz. Siedzi sam u siebie.
 Otworzyłam drzwi i przeszłam kilka pomieszczeń, kiedy natrafiłam na jego pokój. Zapukałam, ale drzwi same się otworzyły.
-Niall?
-Wchodź, wchodź.- uśmiechnął się do mnie i odstawił gitarę.
-Chciałam porozmawiać.
-Harry już ze mną gadał, wszystko zrozumiałem. Czyli co, pokojowe zerwanie?
-Serio tak dobrze to znosisz, czy tylko udajesz?
-Udaję- westchnął i opadł na plecy kładąc się na łóżku.
Zamknęłam drzwi i położyłam się na brzuchu koło niego.
-Słuchaj Niall...
-Przepraszam.
-Co? Za co?
-Za to, że nie pozwoliłem mu z tobą o tym porozmawiać wcześniej, mimo, że wszystko wiedziałem. Byłem totalnie samolubny i zakochany. Ale nie powinienem tak tego rozegrać. Powinienem dać ci wybór, nawet jeśli wiem, ze wybrałabyś jego. Rozmawiałem też z Lou. I wiesz co powiedział? Że to trochę tak, że kochasz nas obu tak samo. Tylko Harry był pierwszy i czas zwyciężył. Ponoć gdybym ja był pierwszy, to stałabyś tam w moich ramionach i nadal mieszkalibyśmy we wspólnym pokoju.
-Wiesz co, zdradzę Ci sekret.-odwróciłam głowę w jego stronę- W każdym zespole ma się swojego ulubieńca. I mimo że kocham Harrego nad życie, to ty jesteś moim ulubieńcem w zespole. Ciebie też kocham, ale w inny sposób. Jesteś osobą, bez której nie wyobrażam sobie mojego życia. A miłość do Harrego jest oprócz tego romantyczna, troche namiętna. To inny rodzaj miłości i myślę, że to rozumiesz.
Chłopak przytulił mnie do siebie i zaśmiał się cicho.
-Zawsze będziesz moją księżniczką niezależnie od tego za kogo wyjdziesz, z kim się ożenię i masz rację... Dziękuję ci za to, że pomogłaś mi zrozumieć miłość.
-Jest okej?
-Okej, skarbie.
Pocałowałam go w policzek i posłałam najszczerszy uśmiech, na jaki było mnie stać.

*** Ula ***
Leżałam z Louisem pod kocem i oglądaliśmy już kolejny sezon ,How i met your mother'.  Lekko się poruszyłam. 
-Wszystko w porządku?
Zapytał o to już dziesiąty raz w ciągu 30 minut. Był przewrażliwiony na moim punkcie, ponieważ jeszcze nic mu nie powiedziałam. 
Chwyciłam pilot i wyłączyłam głos w telewizorze. 
-Chyba jestem gotowa, żeby ci opowiedzieć.
-Nareszcie.- aż podskoczył w miejscu. 
-Zacznijmy od tego, że naprawdę nic mi nie jest. Nie zdążył mi nic zrobić dzięki wam i już wszystko jest okej. Paweł..tak, ten koleś, którego skasowałeś.-zaśmiałam się.- Nie znałam cię z tej strony. 
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- uśmiechnął i zamruczał udając kota. 
-Gamoń. Wracając. Paweł to tak jakby mój były chłopak. Poznałam go na pokazie mody w Krakowie, kiedy poszłam tam z Vicki. Trochę nas poniosło w toalecie i ... nie, nie patrz tak na mnie. Do niczego nie doszło. 
-Przepraszam, mów dalej. 
-Przed tobą nie miałam zbyt wielu facetów, więc byłam wniebowzięta kiedy się mną zainteresował. Potem pojechałam do niego na pole golfowe. Okazało się, ze za magazynem całuje się ze swoją kuzynką, która chyba okazała się nią nie być, ale odjechałyśmy z piskiem opon i nie widziałam go do tej pory. Zranił mnie, dlatego byłam taka chłodna w stosunku do ciebie.
-I powiedziałaś mi, że nie lubisz kreskówek!-oburzył się. 
-Kocham kreskówki. 
-A ja kocham ciebie. I już nigdy nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało. Będę za tobą łaził wszędzie. Nawet do toalety. 
Zaśmiałam się i pocałowałam go w nos. 
----------------------------
Mam nadzieję, ze święta minęły Wam zdrowo, szczęśliwie i z wielkim zapałem ruszycie po nowym roku. Ja mam taki zamiar. 
Kocham Was i dziękuję za wszystko. 
Komentujcie, 
Wasza Liriwiki <3