niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 52

***Niall***
Biegłem przed siebie. Właściwie nie wiedziałem gdzie mam iść. Po prostu nie chciałem spojżeć w oczy Harrego. Nie miałem prawa mówić jej, że jestem zakochany. Tak właściwie nawet nie chciałem patrzeć na nią. Jej pełne bólu oczy. Zjebałeś Horan. Właśnie teraz powinieneś zniknąć...
Nogi zaczęły mnie boleć. Wszędzie ciemność. Nie wiedziałem gdzie jestem. Nie miałem zasięgu w tym cholernym telefonie. Po prostu usiadłem na ziemi oparłem głowę o pień drzewa.
Pamiętaj, zawsze będę cię kochał. 'Couse you're my first, my last and my everything.
---------
Nadal leżałam na sofie tępo wpatrując się w sufit. Gdzie on pobiegł? Co teraz z nami będzie? Dlaczego tego nie zauważyłam? 
Te pytania zaprzątały moją głowę. Nie mogłam dłużej siedzieć bezczynnie. Ubrałam na nogi jakieś adidasy z mojej garderoby, przebrałam spodnie na czarne rurki i narzuciłam na ręce jakąś bluzę.
Chwyciłam telefon i wybiegłam z blaszanej budowli. Nie wiedziałam nawet dokąd zmierzał Niall. Widziałam tylko przez okno, że wbiega do lasu. Było całkowicie ciemno. Bałam się cholernie ale jednak cieszyłam się, że na zewnątrz nikogo nie zastałam. 

Jedynym światłem jakie miałam był blask gwiazd i moja komórka, w której wolałam nie tracić niepotrzebnie baterii.
Wbiegłam do parku a zaraz potem po kamienistej drodze dotarłam do lasu. Szum drzew przyprawiał mnie o dreszcze a na samą myśl, w jakie niebezpieczeństwo się pakuję, coś stanęło mi w gardle. Łzy napłynęły mi do oczu a ja niepewnie, włączając latarkę w telefonie, weszłam w głąb lasu. Postanowiłam iść blisko granicy, żeby się nie zgubić. Na początku wykręciłam numer mojego przyjaciela i trzęsącymi się dłońmi przystawiłam telefon do ucha. 
~Abonament jest tymczasowo niedostępny lub ma wyłączony telefon.
-A czego ja się spodziewałam.-powiedziałam na głos, żeby dodać sobie pewności siebie.
Pewnie wszyscy śmieją się oglądając horrory, w których sama kobieta znajduje się w środku lasu i boi się własnego oddechu. Ale od dzisiaj przestaję tak reagować... o ile nie zginę na zawał serca za parę minut. 
Słuchałam każdego szelestu z dziesięciokrotną dokładnością. Byłam zła sama na siebie, że bicie mojego serca zagłusza większość odgłosów.
Szłam coraz głębiej w las. Łzy zalewały moje oczy i policzki. Dlaczego to wszystko moja wina? 
-NIALL!- krzyknęłam ile sił w płucach. 
Bez odpowiedzi.
Teraz biegłam przed siebie coraz szybciej. Miałam wrażenie, ze coś mnie goni. Odwracałam się przez ramię, aż potknęłam się o jakiś korzeń i runęłam jak długa siadając i z trudem rozmasowując kostkę... chyba ją skręciłam.
Wtedy nie wytrzymałam. Oparłam się plecami o drzewo i wykręciłam numer mojego chłopaka.
-Tak, słucham?-odebrał zaspanym głosem.
-Harry, kochanie, musisz mi pomóc. Błagam, nie rozłączaj się i słuchaj uważnie.
-Skarbie, czemu miałbym się rozłączać. Słucham, co się dzieję? Dlaczego jesteś taka roztrzęsiona? 
-Harry, wiem, ze nie uwierzysz, ale. Wieczorem, ja... rozmawiałam z Niallem (skłamałam) i on powiedział, że idzie na spacer do lasu. Poszedł kilka godzin temu, ma wyłączony telefon, nie ma go w domu, a nie wiedział gdzie idzie. On na pewno się zgubił.
-Kochanie, już spokojnie. Ale dlaczego tak płaczesz.
-Harry, próbowałam go szukać.jestem w środku lasu, nawet nie wiem gdzie. W sumie nawet chyba nie jest to tak daleko ale totalnie się zgubiłam. Na dodatek... moja stopa.
-Co z nią?
-Chyba ją skręciłam.-powiedziałam walcząc ze swoją psychiką aby nie wybuchnąć płaczego do telefonu.
-Skarbie, już zbieram chłopaków, bierzemy GPS i po was idziemy. Nie przeciążaj nogi. Idź w jakieś bezpieczne miejsce, byle tylko nie za daleko. Nie bój się. Zaraz was znajdziemy. Kocham cię. Jestem cały czas pod telefonem.
-Pa Harry. K-kocham cię.
-Ja ciebie też skarbie. Daj mi 3 minuty i już wychodzimy. Papa.
Rozłączyłam się. Czułam się trochę lepiej słysząc jakiś znajomy głos. 
Opierając się o każde drzewo po drodze, szłam coraz dalej. Chciałam tylko znaleźć jakieś zwykłe niskie drzewo, wejść na nie i czuć się chociaż trochę bezpieczniej.
Szłam przed siebie.
-Niall, NIALL!- wołałam rozpaczliwie. -Ahhhh.-upadłam krzycząc. Moja stopa bolała mnie tak bardzo, że nie mogłam teraz nawet wstać.
**Niall**
-ALL! Ahhhh. -usłyszałem kobiecy pisk.
Byłem prawie w 100 % przekonany, że to Vicki.
-VICKI! GDZIE JESTEŚ!- krzyczałem ile tchu w płucach.
-Niall, to ty ? - usłyszałem.
-Tak, Vicki, to ja. Masz jakąś latarkę? Świeć nią na około, nie wiem gdzie jesteś.
Po chwili dziewczyna spełniła moje polecenie. Zobaczyłem lekkie światło wychodzące zza drzew i pobiegłem w jej stronę ile ił w nogach.
Leżała bezwładnie na ściółce zwijając się z bólu.
Coś ścisnęło mnie za serc, bodbiegłem do niej szybko upadając na kolana.
-Aaa-krzyknęła.-Niall, nie dotykaj mojej nogi.
Teraz zrozumiałem patrząc na jej zapuchniętą kostkę.
-Tak się cieszę, że cię znalazłam.-powiedziała, a samotna łza spłynęła po jej policzku.
***Vicki**
Ledwie go usłyszałam, a wszystko zniknęło, miałam tylko cel go dotknąć, powiedzieć, jak się martwiłam, niestety ból stopy mi na to nie pozwalał.
Oparłam się plecami o bardzo rozłożyste drzewo i wpatrywałam się w niego zapuchniętymi oczami. Chłopak podszedł i usiadł koło mnie.
Objął mnie ręką i wsadził twarz w moje gęste włosy. Byłam pewna, że ukrywa łzy.
-Niall, ja nie wiem co powiedzieć. Jeszcze nigdy się tak nie martwiłam, nie rób tak więcej. Ja... zadzwoniłam do chłopaków. Powiedziałem, że poszedłeś się przejść  nie wróciłeś. Powinni nas znaleźć ... jakoś.
-Vicki, tak bardzo cię przepraszam, ja...
-Niall, co mogę zrobić, żebyś nie czuł się tak beznadziejnie?
-Po prostu... nie wiem czy mogę cię o to prosić. Po prostu, pocałuj mnie tak, żebym nigdy więcej o tym nie marzył. Zrób to tak, żebym po prostu się z ciebie wyleczył.
Zaskoczył mnie ale mogłam to dla niego zrobić.
Chwyciłam jego twarz w dłonie. Miało być brutalnie, ale wyszło delikatnie, z uczuciem... niech to. Byłam zła na siebie. Drastycznie przysunęłam się do niego i wpiłam w jego usta, sztywno trzymając je w formie dziubka. Chłopak po dotknięciu mnie swoimi ustami, jakby rozwiązał ten sztywny węzeł. Oplatał moje wargi swoimi, tworząc mój idealny pocałunek, który po chwili zaczęłam odwzajemniać. Miał być krótki, niewinny buziak, a ja coraz bardziej po prostu pragnęłam, żeby stał się jeszcze lepszy o ile to było w ogóle możliwe. Dotknęłam ręką jego torsu, drugą wsuwając pod materiał koszulki na plecach. Zadrżał i uśmiechnął się przez pocałunek.
-Masz zimne ręce-powiedział nie odrywając swoich ust od moich i wrócił do całowania mnie mocniej obejmując mój kłębek ciała. Był bardzo delikatny, a ja nie chciałam tego przerywać. Jednak po chwili w jednym momencie oderwaliśmy się od siebie.
-To była najlepsza rzecz w moim życiu.-powiedział speszony.
Musnęłam ustami jego szyję i wtuliłam się w niego.
-Tak bardzo chciałabym być też z tobą, ale kocham was obu. To niemożliwe. Ranię i ciebie, i Harrego, i siebie też w jakimś stopniu. Ale to jest nieważne.
-Dla mnie to jest najważniejsze. A teraz oprzyj się i siedź wygodnie, za niedługo powinni tu być. Troche czasu już minęło odkąd... ekhem.-zaśmiał się czarująco na mnie spoglądając.
Włożyłam ręce pod materiał jego bluzy za jego plecami, aby ogrzać trochę dłonie. Przytuliłam się do jego ciepłego ciała i powoli zaczęłam odpływać. 
-Dzięki stary, że się nią zająłeś. Więcej nie wywijaj takich numerów, jasne.-usłyszałam głos Zayna jakby przez mgłę.
Powoli zaczęłam otwierać oczy.
-Ej, Harry, budzi się.-powiedział podekscytowany Liam.
Otrząsnęłam się całkowicie. Byłam niesiona na rękach mojego chłopaka, który przywitał mnie namiętnym pocałunkiem, który ja... cholera... odwzajemniłam. Wtuliłam się w niego.
-Martwiłem się. Jak twoja noga? -zapytał szeptem.
-Nie najlepiej, strasznie mnie boli.
-W taki razie... Louis, weż kluczyki i idź już w stronę samochod, jedziemy do szpitala.
Ale...-zaczęłam.
-Nie ma żadnego ,ale'. Jest na prawdę spuchnięta.
-Niech już będzie.
*************************
Chwilę później siedziałam w samochodzie Harrego na przednim siedzeniu podczas kiedy on siedział z tyłu z chłopakami, a Louis był kierowcą.
po chwili Liam wyciągnął mnie z samochodu i zaniósł na poczekalnię, gdzie świeciło pustkami. Była 4 w nocy...
Zaraz przyszedł lekarz ocenić stan mojej nogi.
* * * * * * * * *
-To nic takiego, założymy okład i może pani wracać do domu. Tylko proszę nie chodzić przez najbliższe dwa dni. Potem wszystko powinno być w najlepszym porządku.-oznajmił.
Założył mi dziwny okład i poczekał aż Harry weźmie mnie na ręce.
-Życzę miłego dnia.-powiedział.
-My również, i dziękujemy.-powiedział zatroskany Zayn.
 
Niedługo potem wróciliśmy do domu. Dziewczyny jeszcze spały, nieświadome niczego. Ja szybko pożegnałam się z chłopakami i odprowadzona przez mojego czarnowłosego przyjaciela dopkoju-zasnęłam.
Jutro ciężki dzień... ale jestem usatysfakcjonowana, że niedługo koniec kręcenia filmu. 
Po tym co próbował zrobić Greg (mimo, że nie zamierzałam nikomu o tym mówić) miałam wielką niechęć do tej roboty... ale jakoś musiałam to wytrzymać.
Z takimi myślami zasnęłam.
-------------------------------
Jeeej! 
Chciałam Wam powiedzieć, że już zdałam egzaminu w szkole muzycznej, wszystkie oceny wywalczone, mega zadowolona *___*
Teraz mam czas na pisanie. 
Jak tak patrzę, moje warunki dużo dały i bardzo się cieszę, przynajmniej wiem, że czytacie.
Więc piszcie co sądzicie 
5+ kom.= nowy rozdział
Mam nadzieję, że Was zaskoczyłam takim obrotem wydarzeń.
Wasza Liriwiki.

czwartek, 6 czerwca 2013

Imagin z Zaynem ♥

Dedykacja: Dla Ewki <3
Dedykacja: Dla Moniki <3
----------------------------
Szłaś jedną z głównych ulic Londynu. Zamierzałaś pójść do Milkshake City. Póki jeszcze tu jesteś chciałaś napić się napoju swoich idoli...
Stałaś w kolejce dobre 10 min.
Wreszcie przed tobą stały tylko 2 osoby.
Jakaś starsza pani, a przed nią wysoki chłopak w kapturze. Zamówił shake'a i majstrował coś przy telefonie.
Staruszka odebrała już swój napój i z uśmiechem, sącząc go wyszła ze sklepu.
-Poproszę specjał One Direction.-złożyłaś zamówienie.
Stałaś w oczekiwaniu na swojego shake'a. Zobaczyłaś, że chłopak w kapturze idzie wprost na ciebie. Potem było już za późno. Wpadł na ciebie. Całą przeszył cię zimny dreszcz. Jego kakaowy napój wylądował na twojej bluzce z napisem Mrs. Malik. Spojrzałaś na chłopaka z pogardą.
-Nie rób zamieszania, błagam.- wyszeptał ci do ucha.
Chwycił cię za rękę i poprowadził na zaplecze. Wyszliście z drugiej strony na mały ogródek.
-Ale mój shake! I moja koszulka!- wykrzyknęłaś.
Chłopak zniknął za drzwiami. Po chwili pojawił się z dwoma napojami One Direction.
-Czemu miałam nie robić zamieszania?
-Bo było tam pełno fanek. Nie chciałem rozgłosu.-odparł.
-Jakich fanek? O czym ty mówisz?-zdziwiłaś się.
Tajemniczy chłopak ściągnął kaptur a twoim oczom ukazał się właśnie ON. Idealny ON.
-Zayn Malik. Miło mi.-powiedział podając ci rękę.
-[T.I]-uścisnęłaś ją.
Zamarłaś na chwilę. Byłaś tak oczarowana. Nie mogłaś w to uwierzyć.
-Przepraszam za zniszczenie koszulki. Odkupię. W gruncie rzeczy to bardzo ładna koszulka.-zarumieniłaś się na widok koszulki z jego nazwiskiem-Chyba jesteś moją żoną, a ja dopiero teraz się dowiedziałem.-uśmiechnął się.
Odwzajemniłaś uśmiech i wbiłaś wzrok w podłogę.
-Ej, co jest?- zapytał unosząc twój podbródek.
-Ehh... właśnie stoi przede mną mój idol a ja stoję jak kołek i nie wiem co mówić i robić. Nigdy nie miałam problemu z takimi rzeczami.-mówiłaś.
-Nie przejmuj się. Też jakoś mnie onieśmieliłaś. Ale popracujemy nad tym. Daleko stąd mieszkasz?
-W sumie to tak. Jakieś 15 km za Londynem.
-Dobra, ja mieszkam bliżej, więc ty już sama dzisiaj do domu nie wrócisz. Pojedziemy do kompleksu mojego i chłopaków. A jutro cię odwiozę do domu kiedy będziesz chciała.-zaproponował.
-No nie wiem. nie chcę ci robić problemów.
-To żaden problem. Proszę cię.
-No dobrze, tylko zadzwonię do rodziców, żeby się nie martwili.
**Kilka minut później**
-Co tak długo?-zapytał.
-Hah... ostrzeżenia mamy i jej znany tekst ,w torebce masz gaz pieprzowy'
-Serio? Zaczynam się bać.-zaśmiał się.
Chwycił cię za rękę i pociągnął w stronę parkingu. Otworzył ci drzwi a ty wpakowałaś się do czarnego BMW.
Zaczęło się ściemniać, a co idzie z tym w parze ... było coraz zimniej. Zatrzęsłam się czując na sobie moją zimną i częściowo mokrą koszulkę. Zayn stanął na chwilę po czym zdjął z siebie czarną bluzę. Został w samej obcisłej, niebieskiej koszulce, która lekko się podwinęła pokazując jego idealnie wyrzeźbiony brzuch. Poprawiłaś jego koszulkę cicho śmiejąc się i rumieniąc.
Teraz traktowałaś go jak normalnego, atrakcyjnego nastolatka z dobrym charakterem.
Założyłaś bluzę i zatopiłaś się w jego zapachu. Może to jedyna szansa, żeby przebywać z nim tak blisko?
Z rozmyśleń wyrwał cię głośny dźwięk klaksonu. Przestraszyłaś się.
-Nie martw się. Już od jakiś 15 min. coś wydawało mi się nie tak. Jakaś psychofanka jedzie za nami samochodem, macha mi i trąbi. No wariatka. Coś wymyślimy.-chwycił twoją dłoń.-Nie denerwuj się. Mam już wprawę. Nawet taki mały skrót, który znaleźliśmy uciekając przez stadem fanek. Na razie załóż okulary przeciwsłoneczne. nie chcę, żebyś potem była w centrum nienawiści przeze mnie.A teraz oprzyj się i odprężyj.-uśmiechnął się.
-Wiesz, że nie musisz o mnie tak dbać? Widzimy się jednorazowo. Jutro rano już o mnie zapomnisz.-odparłaś.
-Uwierz. Nie zamponę. Mam zamiar utrzymać z tobą kontakt. W końcu niecodziennie spotyka się tak miłą i normalną fankę. No i tak atrakcyjną.
Zarumieniłaś się.
-Dziękuję.-powiedziałaś cicho opierając się w fotelu.
~~ 10 min. później ~~
Zayn wyciągnął cię z samochodu i nałożył ci na głowę kaptur od swojej bluzy.
Chłopak chwycił cię w talii a ty spojrzałaś na niego pytająco.
-Dalej za nami idzie. Z aparatem. Niech chociaż zdjęcia będą autentyczne. Jak będziesz szła daleko to wymyślą plotkę, np., że jesteś ze mną w ciąży lub coś takiego. A tak to mają jasne, że jesteś moją dziewczyną. Po kilku dniach sprawa ucichnie i dalej będziemy przyjaciółmi.
,Przyjaciele'. To słowo wbiło ci się w pamięć. wiedziałaś, że masz wielkie szczęście.
-Rozumiem.-wyszeptałaś i wtuliłaś się w niego. Objęłaś go w pasie i dalej szliście już razem
Do kompleksu chłopaków doszliście w kilka minut. Zanim weszliście do drzwi, lunęło chłodnym deszczem.
Zayn otworzył drzwi i przepuszczając cię, zaprosił do środka. Wnętrze było cudowne i nowoczesne.

Siedziałaś na sofie w salonie trzęsąc się z zimna. Po kilku minutach wrócił chłopak z kocem, kubkiem kakao i bluzą. Rzucił ci ją.
-Załóż. Widzę jak się trzęsiesz.
-Dziękuję. Gdzie jest łazienka?
-Oj, sorki. Musisz jakos tutaj. Niall i Harry biorą kąpiel. Ale spoko, nie patrzę.
Zeszłaś z wygodnej kanapy i poszłaś za nią. Ściągnęłaś bluzę i poplamioną koszulkę, po czym ubrałaś niebieską bluzę Jack'a Wills'a. Zabrałaś rzeczy z podłogi i ponownie usiadłaś koło Zayna.
Dziwnie się uśmiechał.
-Zayn... czemu masz takiego banana na twarzy.
-Jesteś piękna.-powiedział jak zahipnotyzowany.
-Co?!-zdziwiłaś się.
-Jesteś piękna.-powtórzył nieco głośniej.-Na początku piękna z wyglądu. Wiesz... ty w tym mokrym podkoszulku. Potem wiesz, poznałem cię bliżej, piękna z charakteru. A teraz ... piękna z ciała.-Zrobiłaś wielkie oczy.
Dotarło do ciebie.
-Podglądałeś!-krzyknęłaś i uderzyłaś chłopaka lekko poduszką w twarz.
-No to nie moja wina. Widziałem twoje odbicie w plaźmie. Nie mogłem inaczej.
Rzuciłaś się na niego z pazurami. Przyciągnął cię do siebie i przytrzymał napięte nadgarstki. Utonęłaś w jego czekoladowych oczach. Nawet nie wiedziałaś kiedy wasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku.
[T.I] zakochałem się, rozumiesz? Kocham cię.
-Zayn, ja chyba też się zakochałam. Jestem fanką i wiesz, koszulkę, MSC, ty, to takie szcz...
Przerwał ci pocałunkiem. Objął cię ramieniem i puścił jakiś horror. Dalej oglądaliście wtuleni w siebie jako para.
------------------------------------
Mam nadzieję, że się podoba.
Przepraszam za opóźnienia.
5 kom.=następny imagin.
Rozdział postaram się dodać jutro...
Komentujcie.
Wasza Liriwiki


wtorek, 4 czerwca 2013

Kochani,
Wiem, że obiecałam nowy rozdział i imagina ale niestety złośliwość rzeczy martwych.
Nie było u mnie prądu, więc nie miałam jak napisać.
Jutro pewnie wrócę do domu o 21:30 więc nic nie obiecuję, ale imagin jest już prawie skończony.
Rozdział pojawi się najprawdopodobniej w czwartek.
Mam nadzieję, ze zrozumiecie.
Loffki Max! <3
Wasza Liriwiki