To sen, prawda?
A co, jeśli właśnie tak wyglądają moje wakacje?
A Ty zastanawiasz się jak mogę odróżnić sny od rzeczywistości...?
Właśnie tak się poczułam otwierając oczy w pierwszy dzień pobytu na tej rajskiej wyspie. Dotrzeć można tutaj tylko drogą morską lub powietrzną.
O 10 zostało dostarczone śniadanie. Siedzieliśmy na balkonie i moczyliśmy nogi w letniej wodzie. Owoce morza, ryż z warzywami i sałatki, czyli to, co zostało przewidziane dla każdego z nas.
Po godzinie chcieliśmy wybrać się pozwiedzać okolicę... czyli tak po prostu pójść na kamienistą plażę i zostać tam jak najdłużej się da.
Po godzinie wszyscy byliśmy gotowi. Mimo braku upału, wilgotność tego miejsca działała jak sauna. Wszystkie budynki pokrywał zielony bluszcz i kwiaty lubiące wilgoć. To dodawało uroku temu miejscu.
Ubrałyśmy się tak:
Ula i Kinga:
Ja i Ewka:
Każda z nas chwyciła swojego chłopaka za rękę. Niall postanowił na razie nie szukać sobie dziewczyny z potrzeby i jakoś trzyma się jako singiel.
Szłyśmy trzymając parasole i piłki do wody. Harry i Zayn nieśli leżaki, a Louis, Liam i Niall ręczniki i kosmetyki na słońce. Po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Lazurowa woda oblewała nasze stopy, słońce świeciło delikatnie zapewniając dobrą temperaturę do przebywania na zewnątrz.
Kiedy po całym dniu spędzonym na plaży, wszystkim zaczęło się nudzić, postanowiliśmy wrócić do hotelu i coś zjeść.
-Zaczekaj.-zatrzymał mnie Harry.-Mam dla nas inne plany.-uśmiechnął się.
-Wrócimy wieczorem. Nie czekajcie z jedzeniem!-krzyknął głośniej do reszty i pomachał im energicznie.
Oplótł mnie w talii i ruszyliśmy przez okrągłe kamienie w nieznanym mi kierunku.
-Już mi tego brakowało. Tego, że mogłem z tobą być sam na sam.-mówił.
Jego lśniące oczy zakryte były przez czarne okulary przeciwsłoneczne. Biały, lekko mokry podkoszulek lepił się do jego klatki piersiowej. Dżinsowe spodnie sięgały mu za kolana, a przez trochę za duże japonki wsypywał się żwir i piasek ukryty między kamieniami.
-Gdzie ty mnie ciągniesz? Chyba nie chcesz zaprowadzić mnie do jakiejś ciemnej uliczki?-zaśmiałam się.
-I tak wiem, że byś się nie opierała.-wyszeptał gardłowym tonem do mojego ucha.
-Harry!-zaśmiałam się uderzając w jego ramię.
-Cierpliwości.-odparł.
Chwycił moją dłoń i poprowadził mnie małym mostkiem w głąb malowniczego lasu. Nagle przede mną wyrosła kurtyna białych lilii. Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć. Po prostu ktoś posadził je na drzewie a one rosły opadając w dół.
Chłopak rozsunął ścianę kwiatów i ręką nakazał abym weszła dalej.
Oddech uwiązł mi w piersiach kiedy zobaczyłam coś najpiękniejszego w moim życiu :
-Miałem nadzieję,że ci się spodoba.-odparł.
Po chwili z następnej sieci kwiatów wyciągnął koszyk piknikowy i gitarę.
Uśmiech nie mógł zniknąć z moje twarzy.
Chłopak rozłożył na trawie niebieski koc na którym razem się usadowiliśmy. Wyjął z koszyka kilka sałatek, paczkę żelków, chipsów.
-Na co ma pani dzisiaj ochotę?-zapytał.
-Wydaję mi się, że na pana.-zaśmiałam się.
-Zawsze chciałem uprawiać seks w dziwnym miejscu. Czemu nie łąka z girlandą kwiatów?-zapytał śmiertelnie poważnie, później nagle wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
Przycisnęłam jego usta do swoich i objęłam go w okół szyi.
-No proszę, nie bądź taka.
-Jesteś strasznym osłem, wiesz Harry?-zapytałam zdejmując jego koszulkę.
Potem pozwoliłam, żeby położył się na plecach.
*** Ewka ***
Zrobiło się późno, razem z całą resztą siedzieliśmy na podłodze w salonie grając w eurobiznes.
-Kuźwa! Znowu przegrałem.-rzucił kartami własności Louis.-Moja dziewczyna jest w to za dobra!
Dziewczyna pocałowała ciamajdę w policzek i wstała z dywanu po szklankę soku.
-Wyjdziemy na chwilę?-zapytał Zayn.
-Jasne.-uśmiechnęłam się.
Chłopak otworzył mi drzwi i wyszliśmy na rześkie powietrze.
-O czym myślisz?-zapytałam.
-O niczym skarbie. O niczym.
Szliśmy tak kilka minut w milczeniu. Brzegiem zimnej już wody. Trzymaliśmy się za ręce. Robiło się ciemno. Razem usiedliśmy na dużym głazie nieopodal stawu.
Chłopak otulił moje zziębłe ramiona swoją bluzą i pocałował mnie w szyję.
-Tak naprawdę..-zaczął- myślę o tym, że jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Ty, chłopaki. Kiedy pomyślę, że moje życie mogłyby być zwyczajne... nie mieści mi się to w głowie.
-Kocham cię Zayn.
-Ja też cię kocham, mała.
*** Harry ***
Jakieś kilka minut temu skończyliśmy najbardziej szaloną rzecz swojego życia. Dalej czuję lepiącą się do moich pleców trawę.
Teraz siedzę oparty o pachnące kwiaty, trzymam gitarę i gram dla zasypiającej na moich kolanach Vicki.
Jest już późno, ale jest zmęczona. Chyba ma dobry powód... tak myślę.
Kiedy odłożyłem gitarę i pozwoliłem porwać się szumowi wiatru i duszącemu zapachowi, moja kieszeń lekko zawibrowała.
Przestraszony spojrzałem na moją dziewczynę, która na całe szczęście spała kamiennym snem.
Byłem przekonany, że to któryś z chłopaków, dlatego szybko wyciągnąłem telefon, zanim którykolwiek wpadłby na pomysł, żeby do mnie dzwonić.
Niestety... to było fatalne zaskoczenie:
~Harry, Harry, Harry.
A kiedyś mówiłeś, że nie jesteś z nią dla jej ciała.
Dziękuję za niezwykłe widowisko.
Możesz być pewien, że ze mną będzie Ci jeszcze lepiej, kochanie.
Zadzwoń do mnie kiedy będziesz miał czas obgadać wszystko.
Pamiętaj. Cały czas Cię obserwuję.
TWOJA Lexi <33333
Moje serce zaczęło wyrywać się z piersi, kiedy zobaczyłem poruszające się ciało przy wejściu do naszego ukrytego miejsca. Byłem pewien, że nie chcę tu zostać ani chwili dłużej.
,,Przypadkowo'' poruszyłem się, aby obudzić Vicki. Na moje szczęście obudziła się.
Szybko spakowałem rzeczy tłumacząc się późną porą i pognaliśmy w stronę hotelu.
-Coś się stało?-dopytywała mnie.
-Nie skarbie, coś ty. Dzisiaj było... niesamowicie. Proszę o jeszcze już niedługo.
-Ej, nie przyzwyczajaj się. Nie jestem na każde zawołanie.-zaśmiała się.
Kiedy docieraliśmy do drzwi wszystkie światła były zaświecone.
-Kochanie, zostanę jeszcze przez chwilę na zewnątrz, dobrze?-zapytałem najniewinniej jak potrafiłem.
-Jasne. Na pewno wszystko okej?
-Wszystko w najlepszym porządku-pocałowałem ją w usta i pozwoliłem aby weszła do środka.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer dziewczyny.
-Spotkajmy się teraz.
-Zmądrzałeś misiaczku.
-Nie mów tak do mnie. Muszę ci wreszcie wyjaśnić, że nie dam się tak szantażować.
-Chyba będziesz musiał. Myślę, że spotkamy się po to, żebym mogła przedstawić ci moje warunki.-zachichotała Lexi.
-Daj mi adres- zażądałem.
-Mieszkam na piętrze nad tobą.
-Żartujesz...
Ale już się rozłączyła.
Mięśnie mojej szczęki zacisnęły się gwałtownie. Chwyciłem się barierki schodów prowadzących na wyższe piętra przez balkony. Wspiąłem się po 17 stopniach i z siłą zapaśnika załomotałem drzwi. Sam nie wiedziałem co mam teraz zrobić.
*** Ewka ***
Niebo spochmurniało. Razem z Zaynem uciekaliśmy w stronę hotelu aby ochronić się przed deszczem. Niestety nie udało nam się. W połowie drogi źle stanęłam i wylądowałam na chłopaku, który zaczął zanosić śmiechem. Właśnie wtedy na nagich plecach poczułam pierwsze krople deszczu. Bluza Zayna leżała kilkanaście centymetrów dalej, a moje ramiona zaczęła pokrywać gęsia skórka.
Chłopak wstał i podał mi rękę. Byliśmy już prawie całkowicie mokrzy. Nie mogłam uwierzyć, ze są tutaj aż takie ulewy.
Zayn chwycił mnie w talii i zaczęliśmy tańczyć w deszczu. Poczułam się jak szczęśliwe dziecko. Kręcą się w kółko z rozpostartymi ramionami, rozchlapując kropelki wody.
Po czwili zatrzymałam się i poczułam niesamowicie miękkie, zimne ale i gorące zarazem usta na swoich.
Pocałunek w deszczu. To o czym każda z nas marzy.
*** Harry ***
Uderzyłem ręką w ścianę, aż poczułem niesamowicie wielki ból w całym ciele.
Dziewczyna zalotnie opierała się o framugę i machała koniuszkami palców.
-Nie zapominaj o naszej umowie.-zaśmiała się.
Szybko zbiegłem po schodach i wpadłem z impetem do ciemnego mieszkania. Miałem cichą nadzieję, że wszyscy już śpią.
Na moich policzkach pojawiały się pierwsze oznaki słabości. Jak ktoś mógł tak traktować innych ludzi. Jak mógł mną tak manipulować. Jak mogłem pozwolić, żeby ONA stała się moim SŁABYM punktem. Musiałem się poddać.. dla niej.
Otworzyłem drzwi do wspólnej łazienki i usiadłem na wannie zamykając drzwi na klucz.
Oparłem głowę na roztrzęsionych rękach.
Nienawidziłem jej.
Gardziłem nią.
Życzyłem jej wszystkiego najgorszego.
Była jak potwór z mojego łóżka.
Niby zniknęła, ale wciąż czuję jej obecność.
Jak mogłem być tak głupi?
-Stary, wszystko okej?-usłyszałem znajomy głos.
-Tak, jasne.-próbowałem się ogarnąć.-chyba mam grypę żołądkową. Wiesz, te owoce morza chyba mi nie służą.
-Koleś, od owoców morza się nie płacze. Część z nich to faktycznie mięczaki, ale to nie jest zaraźliwe.-jak zwykle żartował.
-Louis, ja już dłużej nie mogę.
Otworzyłem mu drzwi.
Chłopak szerzej otworzył oczy na widok mojej czerwonej i zalanej łzami twarzy.
-Muszę ci coś powiedzieć. Ale to MUSI być tajemnica.
-Wiesz, ze dla ciebie zrobię wszystko..-odparł.
-------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam za ten jeden dzień poślizgu. Mam nadzieję, ze jeszcze mnie nie znienawidziłyście..
Także... pojawił się nowy rozdział.
Jakie są wasze odczucia, hymm?
Co może się stać?
Zapraszam do komentowania.
Nowy rozdział pojawi się za tydzień.
Wasza Liriwiki. <333